Prawa są tu zasadniczym problemem. Chcąc wypożyczać filmy tradycyjnie, nie trzeba myśleć o żadnych niestandardowych rozwiązaniach. Kupujemy nośniki z prawem do wypożyczania i już. Chcąc dystrybuować media drogą elektroniczną musimy mieć zgodę na takie coś od podmiotu dysponującego prawami autorskimi. Tu się kłania potworek zwany DRM, zapewne większość ewentualnych kontrahentów chciałaby gwarancji, że wypożyczony film będzie obejrzany raz lub najwyżej parę razy. Jeśli zostanie udostępniony do ściągnięcia, to nie ma żadnej gwarancji, że nie trafi w krótkim czasie na torrenty. I to jest problem zabezpieczeń. Można byłoby myśleć o udostępnianiu w formie strumienia, klucz dla klienta będzie umożliwiał jednorazowy odbiór, ale znów - nie ma gwarancji, że klient tego jednak jakoś nie zapisze, no i wydajność sieci. Na pewno sieć radiowa się do tego nie nadaje (a nawet sieć ethernetowa nie bardzo).
Najlepszym sposobem dla małego podmiotu gospodarczego na unowocześnienie tego typu działalności jest wypożyczalnia on-line, z tym że nośniki trafiają do klienta pocztą (lub w podobny sposób). W Londynie córka korzysta z takiej wypożyczalni już od dwóch lat. Zamawia się film online, za dzień lub dwa przychodzi pocztą w specjalnej kopercie, a po obejrzeniu odsyła się tak samo. Zakładając, że osoba mająca sieć na jakimś ograniczonym obszarze (np . osiedle) chce dodać usługę wypożyczania filmów, można to załatwiać w ten sposób. Nie trzeba korzystać z poczty - właściciel sam może roznosić filmy

. Dla klienta na pewno udogodnienie. A i problemów z prawem by nie było.