No to jesteś zdolny.
Mój obecny system (Mandriva Xtreme) mam od roku. Około 30 minut zajęła jego instalacja, potem jeszcze kilka godzin doinstalowanie potrzebnych programów z repozytoriów sieciowych i aktualizacje, w tym również kompilacja sterowników, bo mam nietypowego pilota karty tv, a także dopasowanie systemu do moich wymagań. Nie było to szczególnie kłopotliwe, bo mój katalog użytkownika jest wciąż ten sam od 2002 roku, więc mam zarówno archiwum maili z tamtego okresu jak i historię gg i zmiany dotyczą niewielu ustawień. Od tego czasu wiele miesięcy używam systemu zajmując się rozmaitymi czynnościami (ale na pewno nie jest to zajmowanie się systemem dla niego samego). Z racji swoich zajęć, zainteresowań i pracy potrzebuję komputera pewnego i stabilnego, więc system Windows odpada. Potrzebuję też wielu narzędzi i możliwości związanych z sieciami, więc system Windows odpada. Poza tym szkoda mi pieniędzy na coś co jest do kitu, więc system Windows odpada... i powiem więcej, że zwykle nie poświęcałem więcej niż kilka godzin na instalację i tuningowanie systemu raz na jakieś dwa lata. I to nie dlatego, że system się zepsuł, ale dlatego, że pojawiały sie na tyle nowe wersje i nowa funkcjonalność, że chciałem to mieć.
Jeden z moich "niekomputerowych" znajomych używa Mandrake, którego dawno temu mu zainstalowałem do dziś bez żadnej zmiany i chwali sobie, a nawet wcale nie chce nowszej wersji, bo to co ma sprawuje mu się idealnie - wiec nie widzi potrzeby.
Drugi mój komputer to obecnie mobilny EeePC i jemu faktycznie poświęciłem więcej czasu na konfigurowanie, ale nie z powodu wad systemu, tylko dlatego, że producent olał użytkowników innych niż mówiący po chińsku i angielsku. Polonizacja systemu wymagała "dorobienia" sobie plików językowych do części aplikacji. Choć i tutaj trudno nazwać pracę przy tłumaczeniu grzebaniem w systemie jako takim.
I jeśli już maiłbym porównywać Linuksa do samochodu to raczej do volkswagena, do którego się wsiada, przekręca kluczyk i jedzie nie zastanawiając się nad niuansami technicznymi.
Oczywiście zajmuję się Linuksem przez sporą część mojego dnia, ale..
- po pierwsze, jest to część moich zajęć za które ktoś płaci (jak płaci za Windowsa to się zajmuję Windowsem).
- po drugie, lubię i dzięki temu, że lubię coś robić to jest NND (żeby było jasne jestem jedną z kilku osób i bynajmniej nie najważniejszą).
Cytuj:
żaden inny system (mam na myśli Windows) nie zabrał mi tyle czasu w ostatnich kilku latach co Linuks.
Czy mam rozumieć, że spędzasz tyle czasu nad doprowadzaniem do użytku swój desktop? Wątpię. Zapewne w tym wypadku zajmujesz się raczej systemem Windows. Zatem o co chodzi? O Linuksa w funkcji routera/serwera?
No to trzeba sobie zadać parę pytań. Po co to robisz jeśli nie dla zainteresowań? Masz sieć? Jesteś administratorem? Właścicielem? Jeśli choć jedna z odpowiedzi jest prawidłowa, to nie narzekaj, to jest twoja praca. Narzekanie brzmi tak jakby lekarz powiedział: "Nic mi nie zajęło tyle czasu w ostatnich 30 latach, co pacjenci" lub nauczyciel: "niczym innym się w życiu nie zajmuję jak uczeniem dzieci".
Jeśli zaś nie musisz zajmować się Linuksem zawodowo i nie robisz tego z powodu zainteresowań, to daj spokój, odpuść sobie.
Możesz dla hobbystycznych celów podzielić net w sieci za pomocą komputera z Windowsem i Winroute - przecież tam nie trzeba nic grzebać... Możesz też kupić jakiś gotowy router sprzętowy (wtedy nie będziesz musiał wiedzieć, że w środku też czai się jakiś przebrzydły Linux) i mieć święty spokój...