Witajcie.
Napiszę tu do was, bo przynajmniej ktoś będzie miał jakieś sensowne i konstruktywne podejście...
Mam mały/duży problem.
Na początek trochę genezy...
Kiedyś było NND, później zastąpiło je CDN, następnie CDN2, później miałem przeprowadzkę i na szybko musiałem postawić nowe serwo, na którym miały śmigać strony na skryptach php 5,3 i nie miałem nic lepszego pod ręką, więc postawiłem na Ubuntu LTS chyba jeszcze 11.04, to było przynajmniej 1,5 roku temu, jak nie nawet 2.
Pomyślałem sobie, fajne, proste, łatwe, powinno być ok, ale nie jest.
Aktualizacje co chwilę jakieś, multum niezbędnych pakietów do zaktualizowania szkoda słów.
Coś tam w między czasie doinstalowywałem, czasem z różnych źródeł i jak wiadomo, ludzka przypadłość, szczególnie jeśli ktoś niezbyt skrupulatnie zapisywał sobie co robił... (nie polecam)
Z racji, że po przeprowadzce, serwo z hostingiem musiało być online 24h/d, więc czasem różne dziwne prowizorki były i docelowo serwo wylądowało za routerem w strefie DMZ, którymś z kolei routerem, bo różne łącza były itd...
To były czasy przejściowe ale cały czas działało...
Przeprowadzka zakończona, sytuacja z łączem stabilna, jest aktualnie takie, z którego jestem zadowolony, więc co?
Czas uporządkować i ...
Wczoraj wpadłem na genialny pomysł (tak mi się tylko wydawało), że wreszcie wystawię serwo na świat, bo niektóre strony zrobione na Wordpressie ewidentnie zacinały się powodując dość obszerny ruch w strefie DMZ, co docelowo potrafiło mi zawiesić router.
Router to żaden wysokich lotów, ale do celów domowo/biurowych naprawdę rewelacja - TP Link WR1043ND.
Na dzień dzisiejszy, moje Ubuntu - teraz już chyba 13,coś (chyba 13,04) leży i kwiczy.
Po uruchomieniu działa tylko przez kilkanaście minut, po czym (jeśli online) staje twardo i kernel kwiczy, że mu pamięć leaking'uje
Tak samo bez routera, jak i w DMZ.
Wiem, że dałem krótko mówiąc ciała, i coś musiałem zostawić otwarte i/lub źle skonfigurowane, że serwo powiedziało papa po ok 30 minutach od podpięcia WANa do gniazda Eth0.
Wcześniej przecież było schowane w DMZecie, czyli w domowym ciepełku za firewallem z routera
Powróciłem zatem ponownie do schowania serwa do DMZ'eta, ale niestety coś już mu zepsuto i jakieś ścierwo go zmęczyło.
Na bank muszę szybko postawić nową maszynkę na nogi, bo ciągłość musi być, a chwilowo brak...
Może jeszcze uda mi się go uratować, zobaczę jakich informacji dadzą mi logi...
Na tym sprzęcie leżą tylko strony WWW z dostępami przez ftp'a, MySQL dla tegoż Apacha i jakieś zabawki, typu phpmyadmin, statystyki generowane z webalizera oraz APCUPSd z wykresami na cgi.
Zabawki były/są pochowane przed wścibskimi, ale ogólnie dostępne, jeśli ktoś zna ścieżkę dostępu.
Teoretycznie pochowane przed crawlerami.
Jak to faktycznie było, to nie testowałem - i może błąd właśnie...
Teraz dopiero zasadnicze pytanie (sorki za przydługi wstęp)
Co mogę użyć, żeby serwo żyło długo i pewnie wystawione na naprawdę "ostre" zainteresowanie się włamywaczy, tak jak to miało miejsce za czasów NND, które stało ponad 4 lata kompletnie nie ruszane...
Ale to też były inne czasy i znacznie mniej domen wisiało mi na serwerze.
Jak bym chciał żeby to wyglądało:
Serwo wystawione na świat, na nim NAT na zwykły AP (z tego routera co mam), bo takie było założenie jak podobnie router służył mi za czasów NND i CDN i korzystam z sieci w domu/biurze na kilku kompach.
Na czym postawić nowy serwer
Debian?
Ubuntu już wiem, że odpuszczam na korzyść tego powyżej.
A może Slack?
A może EOS ?
Aktualny serwer HP Proliant ML310 czy 350, ogólnie głośny jest i żre za dużo prądu więc zamiast niego, może nawet w jego obudowę wcisnę jakąś lepszą płytę PC z I3 (zamiast P4 3GHz), 4 GB ramu i 2 pary dysków w raidzie mirrorze.
Doradźcie coś, proszę